Kryminał w Gdańsku, Gdańsk w Kryminale 🙂
Zapraszam!
Strona zawierająca informacje dotyczące powieści Agnieszki Pruskiej
Kryminał w Gdańsku, Gdańsk w Kryminale 🙂
Zapraszam!
Dzisiaj kryminalna historia sprzed prawie trzydziestu lat (marzec 1988) i to taka, o której wspominałam w jednej ze swoich powieści („Spadkobierca”). Trochę starsi mieszkańcy Gdańska zapewne o niej słyszeli, bo przez jakiś czas wszyscy żyli tą sprawą.
Miejsce, w którym dokonano morderstwa mijam kilka razy w tygodniu, bo znajduje się mniej więcej kilometr od mojego domu. Prawie za każdym razem przypomina mi to wydarzenia, o których kiedyś czytałam. Teren bazy autobusowej i pracujące nawet w nocy warsztaty naprawcze na pozór nie wydają się dobrym terenem do popełnienia zbrodni, ale to właśnie takie miejsce wybrał sobie morderca. Z jego punktu widzenia miejsce było idealne: nie zaatakował nożem, nie udusił ani nie zastrzelił ofiary, a przejechał ją Ikarusem. Żeby mieć pewność – dwa razy, a potem odjechał, znikając za sąsiednim budynkiem. Morderca miał szczęście, nie było naocznych świadków.
Ze względu na brak dokumentów i obrażenia ofiarę trudno było zidentyfikować i dopiero sprawdzenie, którzy z pracowników nie stawili się do pracy pozwoliło na wysnucie podejrzenia, że chodzi o Jerzego Lisiuczka. Okazanie zwłok żonie potwierdziło identyfikację. Od pracowników bazy autobusowej milicji udało się również uzyskać rysopis mężczyzny, który mógł siedzieć za kierownicą Ikarusa. Niewysoki, wąsy, broda – to i nietypowe „narzędzie zbrodni” skierowało podejrzenia na jednego z pracowników WPK, co ciekawe wynajmującego pokój w domu ofiary. Taki zbieg okoliczności od razu wzbudził czujność milicji. Wkrótce okazało się jednak, że Wiesław Czubkosz ma alibi – potwierdzone między innymi przez żonę zamordowanego – a to wykluczało jego udział w morderstwie. Śledczy musieli szukać sprawcy gdzie indziej. Dopiero zmienione po kilku tygodniach zeznania kobiety pozwoliły odtworzyć przebieg wydarzeń.
Jak więc było naprawdę? W grę wchodził stary jak świat trójkąt. Lisiuczkowa poznała przyszłego mordercę zanim jeszcze wyszła za mąż. Wkrótce zostali kochankami, a następnie mężczyzna wprowadził się jako lokator do domu Lisiuczuków. Taki stan trwał przez jakiś czas, a kobieta obdarzała wdziękami męża i kochanka. Według Czubkosza w pewnym momencie coś się zmieniło, Lisiuczkowej przestał odpowiadać taki układ i namówiła go do morderstwa, chcąc pozbyć się męża. Nigdy jednak nie udowodniono jej tego i jeżeli rzeczywiście była inicjatorką zbrodni, to pozostała bezkarna.
Wiesław Czubkosz został skazany na 25 lat więzienia.
Jakiś czas temu na moim profilu autorskim zaczęłam pisać o zbrodniach, które zdarzyły się już jakiś czas temu i nie zajmują miejsca na pierwszych stronach gazet.
Ponieważ nie wszyscy korzystają z FB, to te krótkie teksty o morderstwach sprzed lat pojawią się również tutaj.
Już od jesieni seria z nadkomisarzem Uszkierem jest dostępna w formie audibooków 🙂
Jednym z najczęściej zadawanych na spotkaniach autorskich pytań jest to dotyczące miejsca pracy. Wiadomo, że autorzy mają swoje nawyki i przyzwyczajenia, a niektórzy nawet, nie bójmy się tego słowa, obsesje związane z miejscem, w którym piszą. Nie wszyscy mają gabinety, w których mogą ukryć się przed całym światem, pogrążyć w snuciu fabuły i przelewaniu historii na papier (no dobrze, na laptopa), więc chociażby z tego powodu występuje zróżnicowanie. Czy jest jakiś przepis na to, jakie powinno ono być? Nie ma i nie zgodzę się z nikim (nawet ze Stephan’em Kingiem), że jest inaczej. Powód jest prosty: nie ma dwóch takich samych ludzi, więc nie ma dwóch takich samych pisarzy. Każdy sam musi sobie dobrać miejsce pracy, na własnej skórze wypróbować, które jest najlepsze.
Ja mam w domu trzy takie miejsca:
Zabieram też laptopa na wyjazdy i wtedy najczęściej też znajduję sobie coś odpowiedniego. Podstawowym kryterium jest wówczas możliwość wyłączenia z tego, co się naokoło dzieje. Czyli wybiorę głośnych kibiców niemieckich (nie znam niemieckiego i potraktuję to jako szum), a nie naszych rodaków prowadzących ciekawą rozmowę, bo wtedy automatycznie (jak każdy chyba) zaczynam słuchać.
A dzisiaj piszę tutaj 🙂
Już wkrótce premiera trzeciej części serii z Alicją i Julią w rolach głównych 🙂
Dziesięć dni temu (jak ten czas leci) byłam na spotkaniu autorkim w miejscu, gdzie Alicja i Julka prowadzą swoje drugie śledztwo. We Fromborku spędziłam nie tylko kilka godzin, ale cały weekend :-), a po mieście i okolicach oprowadzał nas Marcin, który wystęuje w „Wakacjach z trupami” pod własnym imieniem. Przegonił nas kilkanaście kilometrów, ale było warto trochę pochodzić!
Zdjęcia ze spotkania niedługo pojawią się w galerii 🙂
Ze wstydem przyznaję, że mimo iż mieszkam stosunkowo niedaleko, to do Fromborka zaczęłam jeździć kilka lat temu. Od razu polubiłam to miasto, mam tam już kilkoro znajomych i … umieściłam tam akcję powieści „Wakacje z trupami”. Na jednym ze spotkań autorskich, ku własnemu zaskoczeniu, dowiedziałam się moja powieść została narzędziem wyborczym!
Za tydzień z niedużym kawałkiem, będę we Fromborku na spotkaniu autorskim 🙂
Wiem, miałam pisać regularnie, ale:
Nie starczyło mi zapału do wpisów 🙁
Moje milczenie spowodowane było długo wyczekiwanymi wakacjami. Zaczynam się chyba przyzwyczajać do wyjazdów po sezonie 🙂 Tym bardziej, że są tego bardzo dobre strony: niższe ceny, mniej turystów i możliwość powygrzewania sie na słońcu, gdy w Polsce jest szaro i zimno. Albo szarawo i zimnawo. Wakacje były intensywne: zwiedzenie, zdobywanie szczytów wulkanów i klifów, przemierzanie wyspy w poprzek (no dobrze, to była wysepka), walka z falami i poranne pływanie w basenie 🙂 Ku mojemu zaskoczeniu kolano dało radę, mimo że jeszcze nie doszło do formy. Wypoczęłam 🙂